„Módlcie się matki byście nigdy nie oglądały Waszych synów tak umęczonych” - przygotowując bieg nikt nie przypuszczał, że słowa Peregryna z Opola, staną się nieuchronnym obrazem rzeczywistości tego wydarzenia.

Autorami biegu są organizatorzy znani z biegu w Starych Jabłonkach o nazwie ULTRA MAZURY.
Kamil Leśniak i Piotr Kaczmarek bo o nich mowa - ponownie, jak w przypadku Mazurskiego wydarzenia - postawili sobie za cel odnaleźć wyjątkowe miejsce i przybliżyć je szerszemu gronu biegaczy.
Wybór padł na Góry Świętokrzyskie - przepiękne pasma starych gór, które większość mija w drodze na Łemkowyne by pościgać się w Beskidach.

Dwa lata temu właśnie jadąc na Łemko, zatrzymaliśmy się w rejonie Gór Świętokrzyskich i zapytałem Kamila czy tu są jakieś biegi, bo teren jest po niesamowity! - przypomina sobie Piotr Kaczmarek

Okazało się, że w tamtym czasie największą popularnością cieszyły się rajdy piesze i krótkie biegi. Nikt nie podejmował się organizacji sportowej rywalizacji na długich dystansach.

Dlaczego? O co tu chodzi, że mając takie warunki nikomu nie zaświtała myśl by to wykorzystać?? Stwierdziliśmy z Kamilem, że musimy to sprawdzić. - wspomina Piotr Kaczmarek

Podejmując decyzję o zaszyciu się na tydzień w Górach Świętokrzyskich, szybko rozwiane zostały wszelkie wątpliwości.

To są piękne góry z pięknymi trasami, ale do zabezpieczenia niemal nierealne. Ogrom przecinek z ulicami osiedlowymi, drogami publicznymi czy nawet torami kolejowymi nie pozwalał na zapewnienie bezpieczeństwa uczestnikom. Co z tego, że w Regulaminie napiszemy, że każdy biegnie na własną odpowiedzalność i ma się stosować do przepisów ruchu. W skrajnym zmęczeniu ludzie mają inne postrzeganie rzeczywistości i przebieganie przez ruchliwe ulice może skończyć się różnie. - zaznacza Kamil Leśniak

To prawda, czerwony szlak - najdłuższy szlak przecinający m.in. Świętokrzyski Park narodowy - przecina wiele dróg publicznych w tym nawet drogi krajowe. Choć są to góry, to jednak bardzo ucywilizowane gdzie obecność aut nie jest niczym dziwnym.

Pomysł z bólem serca, po tygodniowych rozeznaniach musieliśmy odpuścić. Jest zbyt wymagający. - wzdycha Piotr.

Jednak pół roku później w historii powstania Lamentu nastąpił punkt zwrotny - Świętokrzyski Park narodowy oddał do użytku nowy szlak, który otworzył nowe możliwości.

Dzięki udostępnieniu dawnej trasy kolejki możliwe było stworzenie nie jednej, a dwóch równie wyjątkowych tras.

L80 - ok 80 km trasa biegnąca przez Świętokrzyski Park Narodowy i Jeleniowski Park Krajobrazowy
L34 - ok. 34 km trasa mieszcząca się w granicach Świętokrzyskiego Parku Narodowego

Miejscem Startu i Mety miejscem startu została miejscowość Święta Katarzyna.
To tutaj w XV wieku znaleziono jedno z największych arcydzieł lirycznych średniowiecznej epoki od której wzięto nazwę biegu - Lament Świętokrzyski.

Limity uczestników zostały ustalone na 100 osób dla dystansu L80 i 200 osób dla dystansu L34 i rozeszły się błyskawicznie. Pierwsza edycja z kompletem frekwencji!

Widać, że pomysł Kamila i Piotra spotkał się z zainteresowaniem. Każdy był ciekaw Gór Świętokrzyskich. Jednak nie każdy był - jak się później okazało - gotów.

Trasy Lamentu nie przytłaczają przewyższeniami, których można by się po górskich biegach spodziewać, stąd dla wielu miała to być spokojna przygoda i miła przebieżka.

Termin listopadowy pozwolił zakładać, że aura nie będzie sprzyjająca, dlatego w wyposażeniu obowiązkowym znalazły się m.in. wodoodporne ubrania, rękawiczki czy dodatkowe warstwy docieplające, a po weryfikacji godzin wschodów i zachodów słońca nawet na najkrótszym dystansie dodano do wyposażenia zalecanego lampkę czołową.

Najdłuższy dystans L80 wystartował o godzinie 3:00 w siąpiącym deszczu i ciągle spadającej temperaturze. Pierwsze eliminacje zawodników nastąpiły już na pierwszym punkcie odżywczym przy klasztorze na Świętym Krzyżu. To nigdy nie są łatwe decyzje dla żadnego uczestnika - poddać bieg - ale lepiej tak, niż ryzykować własne zdrowie.
Aura nie poprawiała się ani na trochę. Warunki pogarszały się z godziny na godzinę i nie pomagały tu nawet promienie słońca w ciągu dnia.
I choć obsługa punktów odżywczych motywowała do walki, uzupełniała braki, częstowała bulionem, herbatą, żelkami, ciastkami czy kiełbasą i pomidorami z solą to dla niektórych, którzy uśwadomili sobie że do kolejnego punktu w Starym Nieskurzowie mają do pokonania 32 km w ciągłym deszczu, wietrze i błocie, ta próba się tutaj zakończyła.

O godzinie 12:00 ze Świętej Katarzyny wyruszyli uczestnicy dystansu L34. Mieli przed sobą do pokonania „tylko” 34 km w obrębie Świętokrzyskie Parku Narodowego. Na swojej drodze mieli podbieg na Święty Krzyż, podejście pod Łysicę, a potem zbieg do mety. Wydawać by się mogło „prosta sprawa”, a 6 godzinny limit to aż naddto by się z tym uporać.

Jednak to właśnie od tego momentu zaczął się prawdziwy, dosłowny LAMENT.
Nieustający deszcz, stale spadająca temperatura i nabierający mocy w górnych partiach trasy wiatr powodował natychmiastowe wyziębienie.
Nie pomagał nawet bulion serwowany na Świętym Krzyżu. Chwilowa ulga szybko odchodziła w zapomnienie na odkrytych fragmentach czerwonego szlaku w okolicy Kakonina przed ostatecznym zmierzeniem się z Łysicą.

Widok wbiegających na metę przemarźniętych, pełnych euforii zawodników był niepowtarzalny. Skrajnie wycieńczeni wspominali, że biegli siłą woli, bo zgrabiałe ręce nie pozwalały nawet na wyciągnięcie cieplejszych rzeczy z plecaka. Jedyne co zdołali na siebie zarzucić w wielu wypadkach to folia NRC. Widok srebrno-złotych „zakonników” podążających w stronę Jodełki gdzie była zlokalizowana meta, był coraz powszechniejszy im bliżej końca limitu czasowego.

Choć atmosfera na mecie była coraz bardziej budująca, to do organizatorów dotarła najgorsza wiadomość jaką można dostać w trakcie biegu - uczestniczka leży przy trasie, skrajnie wyziębiona, nie rusza się i nie ma z nią kontaktu.

W tym miejscu należą się wielkie słowa uznania dla biegaczy, którzy choć sami wykończeni piekłem Lamentu zebrali się w sobie, odpuścili rywalizację i postanowili pomóc znosząc ją na zmianę.

Kiedy do organizatorów dotarla kolejna wiadomość o tym, że nie jest już możliwe ściąganie jej przez uczestników podjęto decyzję o organizaji akcji górskiej.

Akcja ta jednak różniła się od typowej akcji górskiej, głównie dlatego, że w Górach Świętokrzyskich nie ma ratowników górskich.
Dlatego pierwszym który pognał z pomocą był Kamil Leśniak - rekordzista wbiegu na Łysicę, który wybiegając ze Świętej Katarzyny zebrał po drodze od Ratowników medycznych niezbędne wyposażenie i pognał do poszkodowanej Pani Ewy. Po kilkunastu minutach znalazł się przy niej i zaczął ja zabezpieczać przy okazji robiąc drugi najlepszy czas wbiegu na tą górę (biegnąc z wyposażeniem ratowniczym!).
Każdemu zależoło, by jak najszybciej dostarczyć niezbędną pomoc poszkodowanej.
Całe szczęśście chwilę później do Pani Ewy dotarły służby ratownicze organizatora i wezwana jednostka Straży Pożarnej z Bodzentyna.
Pani Ewa odzyskała świadomość już w trakcie drogi powrotnej na noszach co wszystkich uspokoiło i pozwoliło domknąć imprezę przy okazji nagradzając jej zwycięzców.

I tak na dystansie L80 zwyciężyli:
1. Winiarska Katarzyna 08:16:57
2. Gawlewicz Krystyna 09:31:23
3. Lewandowska Marlena 10:31:11

1. Miedziejewski Andrzej 08:16:59
2. Cioch Cezary 09:02:17
3. Wójcik Paweł 09:14:45

Na L34 podium stanęli:
1. Kobos Tomasz 03:00:11
2. Stępniak Rafał 03:00:24
3. Socha Norbert 03:02:52

1. Dessauer Wioletta 03:18:08
2. Sporek Klaudia 03:35:23
3. Lewandowska Karolina 03:42:51

„To był bardzo ekstremalny bieg”. - tak wielu mówiło na mecie.
Lament Świętokrzyski obronił swoją nazwę, a motto słusznie ostrzegało co będzie każdego z uczestników czekać. Tutaj nie było żartów!
Góry Świętokrzyskie tak bardzo niedocenione nauczyły pokory jednak mamy nadzieję, że nikogo nie wystraszyły i wierzymy, że w listopadzie 2020 ponownie przyjmiecie wyzwanie od Lamentu Świętokrzyskiego.

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.